Niepodległa Rzeczpospolita po roku 1918 nie zwracała majątków skonfiskowanych przez władze carskie po 1863 roku, nie próbowano odtwarzać stosunków własnościowych sprzed dziesięcioleci. Czy nasi przodkowie byli głupsi i mniej uczciwi, niż obecne władze, czy też jest odwrotnie?
Nie można naprawić krzywd wyrządzonych dawno już nieżyjącym ludziom, bez krzywdzenia żyjących. Starzy ludzie mieszkający w budynkach skomunalizowanych przed 70 laty nie mają żadnych szans. Zwrot tych budynków wątpliwym niejednokrotnie spadkobiercom byłych właścicieli oznacza poniewierkę i często bezdomność ludziom, których jedyną winą było to, że ich aktywność życiowa przypadła w czasach, gdy mieszkanie nie było towarem. Ci ludzie niejednokrotnie pracowali przy podnoszeniu Warszawy z gruzów, ponosząc także pośrednio koszty powojennej odbudowy przez to, że ich wynagrodzenie było dostosowane do ówczesnych możliwości państwa, a niski czynsz był traktowany, jako część wynagrodzenia za pracę.
Kolejnym skandalem jest zwracanie działek użytkowanych na cele publiczne. Wiadomo że jedynym celem ubiegających się o "zwrot" jest natychmiastowa sprzedaż działki deweloperowi. Prowadzi to prostą drogą do chaotycznej zabudowy nieliczącej się z jakimikolwiek wymogami nowoczesnej urbanistyki. Skutki takiej "radosnej twórczości" już widać w postaci zaśmiecania miasta zabudową bez ładu i składu.
Najwyższy czas, aby uznać, że po 25 latach użytkowania miasto nabyło własność terenów przez zasiedzenie, a utratę nieruchomości przez byłych właścicieli potraktować tak jak utratę mienia ruchomego stanowiącego nieraz cały dorobek życia przez tych mieszkańców Warszawy, którzy nie posiadali w niej nieruchomości, a stracili wszystko wskutek zniszczenia miasta.