Reprywatyzacja w Warszawie: Jak lokatorzy z Pragi zatrzymali "kolekcjonera kamienic"

Iwona Szpala,Małgorzata Zubik  26 sierpnia 2016 

http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,150427,20600243,reprywatyzacja-w-warszawie-jak-lokatorzy-zatrzymali-kolekcjonera.html

 

Marek M. na ławę oskarżonych trafi dzięki lokatorom z Pragi. Ich dom przy Targowej 66 miał być kolejną pozycją na długiej liście nieruchomości, które Marek M. już przejął w Warszawie.

Kamienica z końca XIX w. stoi w centrum Pragi. To dawna własność zamożnej żydowskiej rodziny znacjonalizowana dekretem Bieruta w 1945 r., potem zasiedlona lokatorami komunalnymi. Kilkadziesiąt mieszkań, na dole Pasaż Wileński z handlem i usługami.

Od kilku lat swoje porządki próbował tu wprowadzać Marek M. Właścicielka jednego z mieszkań opowiada, jak pierwszy raz zobaczyła pismo od niego. - Czytałam i nie mogłam zrozumieć, że ktoś rości sobie prawa do budynku. Przecież mamy tu wykupione mieszkanie! - mówi pani Zofia. Przy Targowej urodził się jej mąż, mieszkała babcia męża, pani Zofia też spędziła tu kilkadziesiąt lat życia.

Pojechała do urzędu. - Tam usłyszeliśmy, że nasz dom chce odzyskać człowiek znany w Warszawie z tego, że przejmuje kamienice - opowiada.

Pani Zofia dowiedziała się tego, bo z mężem są właścicielami mieszkania. Kiedy wcześniej do urzędu szli jej sąsiedzi, wracali z niczym. Słyszeli, że nie są stroną w tej sprawie, bo mają jedynie umowy najmu.

- Pomogła nam pani Bożenka, zaczęła to wszystko badać - opowiada pani Zofia.

To Bożena Jasińska, córka Marka Jasińskiego, który od lat działa w Komitecie Obrony Lokatorów. Swoje biuro Jasińska prowadzi w oficynie kamienicy parę numerów od Targowej 66. Miejsca użycza też KOL, jest jego pełnomocniczką. Przyjmuje warszawiaków, którzy szukają pomocy w trudnych sprawach mieszkaniowych. Podpowiada, co i jak napisać, do kogo wysłać pismo, by nie stracić mieszkania. Reprywatyzacja to temat numer jeden na spotkaniach w komitecie.

- Od razu mówię mieszkańcom, że po urzędach, sądach i archiwach nie jeżdżę. Muszą się sami zaangażować. Jak przywiozą mi dokumenty, to wtedy pomagam. Badam wszystko, co dostanę. Czasem komuś się wydaje, że przyszedł złodziej, który sfałszował testament i przejął dom. Wtedy mówię: na wszystko trzeba mieć dokument - opowiada Jasińska.

Jedno z takich lokatorskich śledztw dotyczyło Marka M. Jesienią 2014 r. Bożena Jasińska zawiozła do prokuratury dwa segregatory. Śledczy dostali 600 stron dokumentów, a tam informacje nie tylko o Pradze, ale i kilkudziesięciu innych adresach.

Wtedy też po Warszawie rozeszła się plotka o tajemniczym wielkim śledztwie dotyczącym "kolekcjonera kamienic". Dziennikarze próbują się czegoś dowiedzieć, ale milczy prokuratura, milczą też lokatorzy wzywani na kolejne przesłuchania. Mówią tylko, że Marek M. "się uspokoił".

Moje grunty warszawskie

Jasińska zmierzyła się z jednym z pionierów stołecznej reprywatyzacji, w której często nie chodzi o naprawianie krzywd. Ludzie niezwiązani z dawnymi właścicielami przejmują zabrane im mienie i w ten sposób zbijają fortuny. W Warszawie prężnie działają wyspecjalizowane kancelarie prawne i biznesmeni. Jedni wolą reprywatyzować puste działki, inni stawiają na kamienice.

Marek M. wybiera drugą opcję. Działa z rozmachem. W 2002 r., kiedy prezydentem Warszawy został Lech Kaczyński, Marek M. przyszedł do urzędu miasta z listą około 50 adresów. Położył na stole zeszyt, który zatytułował "Moje grunty warszawskie", i zażądał ich zwrotu.

Początkowo reprywatyzacja idzie Markowi M. słabo. Lech Kaczyński go nie lubi, od kiedy usłyszał, że Marek M. skupuje roszczenia od starszych pań, które potem nie są zadowolone z transakcji.


Układ warszawski. Czy reprywatyzacja w stolicy zatrzęsie polską polityką?

Czytaj więcej

W 2005 r. Kaczyński przenosi się do Pałacu Prezydenckiego, zastępują go komisarze. W 2006 r. Marek M. przejmuje kamienicę przy ul. Nabielaka, w której mieszka rodzina Brzeskich. Podnosi czynsze i czyści dom z lokatorów komunalnych. Ma konflikt z Jolantą Brzeską, która nie chce się wyprowadzić. Kilka lat później spacerowicz znajduje spalone zwłoki kobiety w Lesie Kabackim. Prokuraturze nie udało się ustalić, kto ją zamordował. Śledztwo w tej sprawie właśnie zostało wznowione.

Nabielaka jest wśród adresów z listy "Moje grunty warszawskie". Ale nazwa może mylić: znakomitej większości z nich Marek M. ani jego rodzina nie stracili z powodu dekretu Bieruta. Owszem, Marek M. odziedziczył prawa do kilku adresów, ale resztę kupił od spadkobierców dawnych właścicieli albo reprezentował ich jako kurator. W piśmie do sądu podkreślał, że roszczenia kupował za drobne kwoty: 100, 200, 300 zł.

Stowarzyszenie "Poszkodowani"

Marek M. prowadzi antykwariat przejęty po zmarłym ojcu. Ten biznes święcił triumfy w latach 80., był to wtedy jeden z dwóch prywatnych antykwariatów w Warszawie. To właśnie z ojcem Marka M. Paweł Piskorski miał dobić głośnego targu na 1 mln zł, sprzedając antykwariuszowi kolekcję 200 antyków kupowanych od przygodnie spotykanych handlarzy - tak polityk tłumaczył się ze swojego majątku.

Wsparciem dla Marka M. jest matka. W 2005 r. rejestrowali wspólnie Stowarzyszenie "Poszkodowani", by walczyć w ratuszu o prawa osób dotkniętych nacjonalizacją. Stowarzyszenie pozwoliło im wejść w środowisko dawnych właścicieli. Marek M. przedstawia się w sądach jako osoba uboga. W jego podaniach o zwolnienie z kosztów postępowań można przeczytać m.in, że jest lokatorem komunalnym, antykwariat już nie przynosi zysków, a konto bankowe zajął komornik. Dlatego Marka M. wspomaga finansowo matka, na którą "ze względów rodzinnych i uczuciowych" przepisuje kolejne odzyskiwane od miasta kamienice.

W biznesie reprywatyzacyjnym jest bezwzględny i skuteczny. Usunięcie komunalnych lokatorów to dla niego tylko kwestia czasu: podnosi im czynsze, nachodzi, zastrasza. Do kolejnych budynków wkracza, jeszcze zanim ratusz spisze z nim akt notarialny.


Ale przy Targowej Marek M. przegrał, bo postawili mu się nie tylko lokatorzy, ale i dzielnicowi urzędnicy.

Gdzie jest Fanny Ajzensztadt

O Fani vel Fanny Ajzensztadt (rocznik 1908) wiemy niewiele. Tyle że była właścicielką albo współwłaścicielką sporego majątku. Udało nam się ustalić kilka adresów na Pradze: Ząbkowska 9, Jagiellońska 14, Kłopotowskiego 38, Białostocka 10/18 i właśnie Targowa 66.

Ostatni znany adres Fanny Ajzensztadt w Warszawie to Sienna 89, gdzie mieszkała już po wojnie. Później wyjechała do Wenezueli, co odnotował Instytut Pamięci Narodowej. Majątkiem warszawskim się nie interesowała.

Kamienice Ajzensztadt na Pradze podobają się Markowi M. Ale i on nie ma kontaktu z dawną właścicielką.

O Jagiellońską 14 Marek M. starał się już w 2001 r., jeszcze u burmistrza dawnej gminy Warszawa Centrum (obejmowała wszystkie stare dzielnice miasta). Zaczął swoje zabiegi, nie mając żadnych praw do budynku. Nikt z byłych właścicieli Jagiellońskiej 14 nie zgłosił się do urzędu o zwrot znacjonalizowanego mienia, urzędnicy nie znali ich adresów. Ustalili tylko, że Fanny nie ma meldunku w Polsce. Jak sobie z tym poradzić? Wiceburmistrz gminy Centrum Bogdan Michalski (SLD) napisał do sądu wniosek o ustanowienie kuratora dla zaginionych. Kandydata podsuwa sądowi Marek M. - proponuje "swoją osobę na stanowisko kuratora". Jeśli nie dla wszystkich dawnych właścicieli, to choćby dla Fanny Ajzensztadt. Sąd się zgadza. Marek M. jest bliżej przejęcia domu.

W 2005 r. urzędnikom Biura Gospodarki Nieruchomościami, które zajmuje się reprywatyzacją, coś się nie zgadza w papierach. Zawieszają postępowanie. Marek M. nie ustępuje, pisze do administracji na Pradze, żąda wydania kamienicy. Nie ma jej do dziś.

Ale jest inny sukces - Ząbkowska 9, niewielka kamienica na starej Pradze, dziewięć mieszkań, dwa lokale użytkowe. Marek M. przejmuje nieruchomość latem 2012 r., m.in. w imieniu Fanny Ajzensztadt. Ma dokument z sądu, że jest kuratorem nieobecnej właścicielki.

Marek M. pojawia się też w szkole podstawowej przy ul. Białostockiej 10/18. Zaczął grodzić jej teren, jeszcze zanim zwrot gruntu podpisali urzędnicy (w maju 2010 r.).

Minister popiera kuratora Marka M.

Wracamy na Targową 66. Tu Marek M. występuje w podwójnej roli: jako pełnomocnik rodziny kupca udziałów w kamienicy z 1944 r. i jako kurator nieobecnej Fanny Ajzensztadt. Ale akurat w sprawie tej nieruchomości sąd administracyjny nie widzi podstaw, by uznać kuratelę Marka M. Sprawą dalej zajmuje się Ministerstwo Infrastruktury. Jesienią 2008 r. znajduje się rozwiązanie. Wiceminister Piotr Styczeń (PO) podpisuje wniosek do sądu, w którym na kuratora Fanny Ajzensztadt również w sprawie Targowej 66 proponuje Marka M. "lub kuratora z zawodowej listy kuratorów sądowych". Styczeń podkreśla, że kurator jest potrzebny "w celu zapewnienia [Ajzensztadt] należytej reprezentacji". Przypomnijmy: wtedy dawna właścicielka musiałaby mieć dokładnie 100 lat.


Reprywatyzacja w Warszawie. Roszczenia za 50 zł sąd nie kupił

Czytaj więcej

W ministerstwie postępowanie się kończy, teraz urzędnicy miejskiego BGN zdecydują, czy zwrócić Targową 66. Badanie sprawy trwa. Ale Marek M. naciska na Zakład Gospodarowania Nieruchomościami na Pradze, bo już chce rządzić kamienicą. Urzędnicy z Pragi protestują, więc Marek M. w styczniu 2014 r. przynosi pismo z miejskiego Biura Gospodarki Nieruchomościami polecające wydanie mu budynku przy Targowej 66. W piśmie urzędnicy z ratusza powołują się na "przestrzeganie przez ZGN zasady praworządności". O co chodzi? Ratusz przypomina, że administrację na Pradze obowiązuje zarządzenie prezydenta Warszawy z 2008 r. o tym, jak budynki powinny zostać przekazane następcom prawnym dawnych właścicieli. W tym przypadku taki status ma kurator Marek M.

BGN poucza urzędników z Pragi, że "organy władzy publicznej nie mogą bez wyraźnej podstawy prawnej ograniczać konstytucyjnie chronionego prawa własności". Ratusz zaznacza, że sprawa jest poważna - przecież Marek M. może wystąpić przeciwko miastu o odszkodowanie.

Skąd się wzięło to zarządzenie? Hanna Gronkiewicz-Waltz w 2008 r. uznała, że trzeba przekazywać w prywatne ręce reprywatyzowane kamienice jeszcze przed końcem postępowania. Spadkobiercy i właściciele roszczeń nie muszą już mieć w ręku tzw. decyzji zwrotowej podpisanej w ratuszu, wystarczają decyzje innych organów (m.in. ministerstwa). Dzięki takim zasadom mogą szybciej zarządzać kamienicą i podnosić czynsze, wypowiadać umowy lokatorom, wynajmować lokale użytkowe po stawkach rynkowych, remontować, przebudowywać.

Ratusz tłumaczy wówczas, że przedłużające się postępowania narażają Warszawę na groźbę wypłaty odszkodowań. "Rusza fala pozwów, w których byli właściciele skarżą się np. na bezczynność miasta, żądają zadośćuczynienia. Wcześniej nie było takiej mody. Musimy reagować" - tłumaczył wtedy dyrektor BGN Marcin Bajko. Urzędnicy zadrżeli, kiedy adwokat Jan Stachura zażądał od miasta w imieniu swoich klientów przeszło 21 mln zł rekompensaty za lokale użytkowe, na których zarabiał samorząd, kiedy właściciele czekali na wydanie im kamienic w Śródmieściu i na Mokotowie. Dla porównania: roczne wydatki Warszawy to kilkanaście miliardów złotych.

Z logiką zarządzenia z 2008 r. nie zgadzają się dzielnicowi urzędnicy w Śródmieściu i na Pradze. Jak się okaże po latach - słusznie.

Wpadka Marka M.

W 2014 r. mieszkańcy Targowej 66 i Komitet Obrony Lokatorów odnajdują nowe dokumenty. I widzą, że Marek M. w sprawie Fanny Ajzensztadt się zaplątał. O co chodzi? W 2013 r. postanowił zadbać o spadek po Fanny, więc napisał do sądu na Pradze i podał, że kobieta nie żyje od 1974 r., zmarła w Sao Paulo. Ale już w sądzie dla Woli Marek M. nadal utrzymywał, że nie zna miejsca pobytu Fanny Ajzensztadt, a jego poszukiwania nie przyniosły rezultatu.

Również w 2014 r. sąd w końcu upoważnia Marka M., aby jako kurator Fanny (wówczas musiałaby mieć już 106 lat) podpisał protokół przejęcia Targowej 66. Lokatorzy wciąż walczą, podsuwają śledczym wątek sprzecznych pism, które Marek M. kierował na Pragę i Wolę. Dzielnicowi urzędnicy nadal nie wpuszczają Marka M. na Targową 66.

Ulga przychodzi dwa lata później - w czerwcu 2016 r. prokuratura kieruje do sądu akt oskarżenia. Śledczy zarzucają Markowi M., że próbował wyłudzić prawa do zarządzania Targową 66, okłamując sąd.

Dzięki komu Markowi M. postawiono zarzuty

Kiedy prokuratura kończy przygotowywanie zarzutów dla Marka M., wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak ogłasza w maju tego roku na sesji Rady Warszawy (cytujemy za stenogramem): " (...) pierwsi, którzy zaczęli krzyczeć o tym, że mamy coraz większe problemy z reprywatyzacją, mamy problem z kuratorami w wiekach biblijnych itd., to był pan dyrektor Bajko, który udzielił wywiadu. I po tym wywiadzie - przypomnę - i mogę to już powiedzieć, że jeden z profesjonalistów tak zwanych, którzy handlują roszczeniami, ma już dzisiaj postawione zarzuty w kilku sprawach za kuratorów, których w postępowaniach zwrotowych stosował".

Pytamy więc, czy to ratusz wysłał doniesienie w sprawie Targowej 66? W prokuraturze okręgowej zaprzeczają. Markiem M. zainteresowali się w wyniku "działań operacyjnych policji" i doniesienia lokatorów. Postępowanie trwało od czerwca 2014 r. Wywiad z dyrektorem Bajką, o którym Jóźwiak mówił radnym, ukazał się w "Wyborczej" kilka miesięcy później.

Inne starania Marka M. o kamienice i działki na Pradze są zawieszone.

Lepiej idzie mu w Śródmieściu. Wiosną 2016 r. w kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu, którą Marek M. z matką mają już od paru lat, otwiera się restauracja firmowana przez Adama Gesslera. Dług tego przedsiębiorcy za wynajmowane od miasta lokale na poprzednie knajpy sięga 24 mln zł.

 

 

<< powrót do poprzedniej strony